my baby walks so slow
sexual tic-tac-toe
yeah i know, we both now
it isn't time, no
but could yoy be m-mine?
Gęsty dym unosił
się w powietrzu i gryzł w gardło. Strzepałem popiół ze swojego papierosa i
rozglądnąłem się po niewielkim, wypełnionym po brzegi barze. Pomieszczenie
tonęło w półmroku od czasu do czasu roztrzepywanym przez kolorowe światła
wiszące nad jakimś tandetnym szyldem. Na tle klasycznego rocka wybijały się
ponad szmer rozmów, głośne śmiechy i pijackie bełkoty. Wszędzie pachniało
piwem, tanimi perfumami i rozpustą. Nie czułem się tutaj dobrze, zwłaszcza gdy
dusiłem się nikotynowym dymem i próbowałem udawać, że wcale nie czuję się
skrępowany. Za to Koch... Koch był w swoim żywiole. Powoli sączył bursztynowe
whisky, głęboko wdychał zapach speluny i raz po raz przeszywał mnie
spojrzeniem.
- Ej Didl, kiedy
ostatni raz byłeś singlem? - Zapytał, wypuszczając z ust obłok dymu.
- Hmm. -
Zaczerwieniłem się po koniuszki uszów, próbując uciec przed jego zaciekawionym
wzrokiem. Czy to źle, że miałem poukładane, stabilne życie?
Martin
uśmiechnął się współczująco.
- No właśnie.
Więc może wykorzystaj swoje szczęśliwe dni, a potem odzyskamy dla ciebie Annę.
Nie zrozumiałem.
Albo zrozumieć nie chciałem. No bo przecież... Nie, Koch wcale nie myślał o
tym, o czym myślę, prawda?
Właściwie to nie
byłem tego taki pewien.
Eks-skoczek
przewrócił oczami.
- Wiesz, o czym mówię. Nie udawaj kretyna.
O mateńko
najukochańsza, w co ja się wpakowałem?
- Posłuchaj. -
Kudłaty nachylił się w moją stronę. - Niezobowiązujący flirt, to wszystko. Nie
każę ci przecież iść z nimi do łóżka. Chyba, że zechcesz... hahaha. O popatrz,
tamta na przykład ciągle się na ciebie gapi. - Dyskretnie kiwnął głową w stronę
grupy młodych kobiet.
Wziąłem łyka
swojej whisky i odwróciłem się w kierunku wskazanym przez Kocha. Blondynka od
stóp do głowy ubrana w skórę i ćwieki uśmiechnęła się do mnie drapieżnie. Była
ładna, owszem, ale taka jakaś dzika. Całą jej prawą rękę zdobił dziwny tatuaż,
a oczy wymalowane czernią lśniły niebezpiecznie. Nie, to chyba nie mój typ.
- Mięczak. -
Usłyszałem, gdy z powrotem przeniosłem wzrok na swoją szklankę. Westchnąłem.
Czy próbowaliście kiedykolwiek dogadać się z Martinem Kochem? Ten człowiek
umiał dobić każdego, a dojście z nim do jakiegokolwiek konsensusu oznaczało
zgodzenie się z jego zdaniem. Albo myślisz, jak on albo do widzenia. Nie ma nic
pomiędzy.
- W górę biusty,
bo nadchodzi dzień rozpusty!
Przewróciłem
oczami, gdy Manuel Fettner pojawił się obok nas z lubieżnym uśmiechem i butelką
piwa w ręku. Ten to tylko o jednym. Jak oni wszyscy. A co ciekawe, każdy jest w
związku!
- Przydałby się
taki dzień. Niestety Sandra jest na mnie obrażona. - No proszę, nawet
Schlierenzauer postanowił się zabawić w "Znajdźmy Didlowi koleżankę".
Nie zdziwiłbym się, gdyby za chwilę spod stołu wyskoczył Kuttin z listą
chętnych dziewczyn.
No, Kuttina może
nie ma, ale reszta drużyna nie mogła podarować sobie okazji do pośmiania się ze
mnie i mojego nieudolnego życia uczuciowego.
- Jak zwykle
zostawiłeś tysiąc skarpetek na podłodze? - Parsknął z irytacją Michael. - Swoją
drogą, mnie też to wkurza, gdy dzielimy pokój, a każda wolna przestrzeń jest
zajęta przez twoją bieliznę.
- Oboje stajecie
na drodze mojemu artystycznemu nieładowi!
- Artystyczny
nieład może masz na głowie, ale na podłodze to masz burdel.
- Ej! - Kraft
próbował przekrzyczeć resztę. - Wiecie, czym różni się Didl od frytki?
Bożeeee, to nie
może być dobre.
Zasłoniłem
dłonią twarz i udawałem, że mnie nie ma. Spłonę ze wstydu, jak nic.
- Frytkę się
soli, a Didla się pieprzy. Choć wróć, Didl, czy ty przypadkiem nie jesteś
prawiczkiem?
Wybuch głośnego
śmiechu. Chyba się obrażę, tupnę nogą i pójdę do domu, by w samotności pić piwo
i objadać się prawie żywymi resztkami pizzy.
- Zabawne. -
Burknąłem.
Siedzą tu od
zaledwie pięciu minut, a ja już mam ochotę ich wykastrować i wystrzelić na
Marsa. Koch nic nie wspomniał o tym, że oni też mają przyjść, menda jedna.
Wszyscy są przeciwko mnie, a ja przecież nic nie zrobiłem. Jestem tylko malutką
kulką smutku o - może - nieco za wysokim stężeniu nieszczęśliwych myśli i
jeszcze bardziej nieszczęśliwych uczuć.
Dogasiłem
niedopałek fajki w papierośnicy, po czym rozparłem się wygodniej na sofie,
próbując sprawiać wrażenie kogoś, kogo pewność siebie onieśmiela wszystkich
wokół. U Gregora ten trik zawsze się sprawdzał. Może dlatego, że on pewność
siebie ma w genach? Nieważne. Muszę tylko sprawiać wrażenie, że żarty kumpli
spływają po mnie jak po kaczce, a dadzą mi spokój.
O dziwo, mój
plan podziałał! Chłopaki dali mi spokój. Żartowaliśmy sobie, piliśmy,
plotkowaliśmy o działaczach Austriackiego Związku Narciarskiego, piliśmy,
obgadywaliśmy Kuttina, piliśmy. I piliśmy. Dużo. Normalnie helikopter w głowie,
brak koordynacji psychiczno-ruchowej i to poczucie, że jest się królem flirtu.
Znacie to uczucie, nie? Człowiek podchodzi wtedy to, dajmy na to, takiej blondi
nieco 20+ ubranej w kusą sukienkę, nonszalancko opiera się o ścianę gdzieś
ponad jej ramieniem i mówi:
- Coś mi wpadło
w oko. To chyba ty.
Czy rzuca innym,
równie żenującym tekstem.
Blondi śmieje
się nieco zirytowana, ale podejmuje dialog. Więc gawędzicie, a wasza rozmowa opiera
się przeważnie na gapieniu się w jej dekolt. Potem stawiasz jej drinka,
zapraszasz do tańca (kto by nie chciał
tańczyć do Led Zepeplin?) i jakoś leci.
- Ja już nie
chcę się tak upijać. - Powiedziałem do Kocha, gdy poczułem, że przesadziłem.
A potem... potem
film mi się urwał.
***
Bałem się
otworzyć oczy. Wiedziałem, że jak tylko się podniosę, nieziemski ból przeszyje
moje ciało, a głowa eksploduje, brudząc niedawno co pomalowaną ścianę (!)
kawałkami mojego mózgu (zakładając, że go posiadam, bo po tym, ile wczoraj
wypiłem, śmiem w to wątpić). Więc leżałem przez chwilę z przymkniętymi oczami,
analizując wczorajszą noc. Chyba nic głupiego nie zrobiłem, co napawało dumą
moje małe serduszko. Żadnych tańców na stole, żadnego śpiewania piosenek z
kreskówek, nic, nada. Dobrze być grzecznym chłopcem.
Wtedy coś uderzyło
mnie w plecy.
Niepewnie
przekręciłem się i zamarłem.
W moim łóżku
ktoś leżał!
Kobieta.
NAGA!!!
Scheisse, kurfa
pierdolona.
Ein euro do słoiczka.
Spanikowałem i
jak oparzony zerwałem się z łóżka. Do świnki jego mać, też byłem goły!
Szybko złapałem
swoje bokserki (zawieszone o lampkę nocną, borze zielony) i z prędkością
światła wypadłem ze swojej sypialni. Znowu zamarłem. Chyba urządziliśmy sobie w
moim mieszkaniu jakieś after party. Moi kumple spali na podłodze w salonie,
jedynie Koch jak człowiek leżał na kanapie. Gdy nieśpiący już Kraft, zobaczył
moje zdezorientowanie, oznajmił, że Fettner śpi w wannie, więc lepiej by było,
gdybym jeszcze nie szedł siusiu.
Co tu się
wczoraj działo?!
Obudziłem ich
wszystkich, niech cierpią razem ze mną, chociaż fizycznie, po czym zapytałem
się ich jak najbardziej spokojnym tonem:
- Co, u Apolla
ciężkiego, robi w moim łóżku naga kobieta???
**************