sobota, 19 grudnia 2015

trzy; kace moralne


my baby walks so slow
sexual tic-tac-toe
yeah i know, we both now
it isn't time, no
but could yoy be m-mine?


Gęsty dym unosił się w powietrzu i gryzł w gardło. Strzepałem popiół ze swojego papierosa i rozglądnąłem się po niewielkim, wypełnionym po brzegi barze. Pomieszczenie tonęło w półmroku od czasu do czasu roztrzepywanym przez kolorowe światła wiszące nad jakimś tandetnym szyldem. Na tle klasycznego rocka wybijały się ponad szmer rozmów, głośne śmiechy i pijackie bełkoty. Wszędzie pachniało piwem, tanimi perfumami i rozpustą. Nie czułem się tutaj dobrze, zwłaszcza gdy dusiłem się nikotynowym dymem i próbowałem udawać, że wcale nie czuję się skrępowany. Za to Koch... Koch był w swoim żywiole. Powoli sączył bursztynowe whisky, głęboko wdychał zapach speluny i raz po raz przeszywał mnie spojrzeniem.
- Ej Didl, kiedy ostatni raz byłeś singlem? - Zapytał, wypuszczając z ust obłok dymu.
- Hmm. - Zaczerwieniłem się po koniuszki uszów, próbując uciec przed jego zaciekawionym wzrokiem. Czy to źle, że miałem poukładane, stabilne życie?
Martin uśmiechnął się współczująco.
- No właśnie. Więc może wykorzystaj swoje szczęśliwe dni, a potem odzyskamy dla ciebie Annę.
Nie zrozumiałem. Albo zrozumieć nie chciałem. No bo przecież... Nie, Koch wcale nie myślał o tym, o czym myślę, prawda?
Właściwie to nie byłem tego taki pewien.
Eks-skoczek przewrócił oczami.
 - Wiesz, o czym mówię. Nie udawaj kretyna.
O mateńko najukochańsza, w co ja się wpakowałem?
- Posłuchaj. - Kudłaty nachylił się w moją stronę. - Niezobowiązujący flirt, to wszystko. Nie każę ci przecież iść z nimi do łóżka. Chyba, że zechcesz... hahaha. O popatrz, tamta na przykład ciągle się na ciebie gapi. - Dyskretnie kiwnął głową w stronę grupy młodych kobiet.
Wziąłem łyka swojej whisky i odwróciłem się w kierunku wskazanym przez Kocha. Blondynka od stóp do głowy ubrana w skórę i ćwieki uśmiechnęła się do mnie drapieżnie. Była ładna, owszem, ale taka jakaś dzika. Całą jej prawą rękę zdobił dziwny tatuaż, a oczy wymalowane czernią lśniły niebezpiecznie. Nie, to chyba nie mój typ.
- Mięczak. - Usłyszałem, gdy z powrotem przeniosłem wzrok na swoją szklankę. Westchnąłem. Czy próbowaliście kiedykolwiek dogadać się z Martinem Kochem? Ten człowiek umiał dobić każdego, a dojście z nim do jakiegokolwiek konsensusu oznaczało zgodzenie się z jego zdaniem. Albo myślisz, jak on albo do widzenia. Nie ma nic pomiędzy.
- W górę biusty, bo nadchodzi dzień rozpusty!
Przewróciłem oczami, gdy Manuel Fettner pojawił się obok nas z lubieżnym uśmiechem i butelką piwa w ręku. Ten to tylko o jednym. Jak oni wszyscy. A co ciekawe, każdy jest w związku!
- Przydałby się taki dzień. Niestety Sandra jest na mnie obrażona. - No proszę, nawet Schlierenzauer postanowił się zabawić w "Znajdźmy Didlowi koleżankę". Nie zdziwiłbym się, gdyby za chwilę spod stołu wyskoczył Kuttin z listą chętnych dziewczyn.
No, Kuttina może nie ma, ale reszta drużyna nie mogła podarować sobie okazji do pośmiania się ze mnie i mojego nieudolnego życia uczuciowego.
- Jak zwykle zostawiłeś tysiąc skarpetek na podłodze? - Parsknął z irytacją Michael. - Swoją drogą, mnie też to wkurza, gdy dzielimy pokój, a każda wolna przestrzeń jest zajęta przez twoją bieliznę.
- Oboje stajecie na drodze mojemu artystycznemu nieładowi!
- Artystyczny nieład może masz na głowie, ale na podłodze to masz burdel.
- Ej! - Kraft próbował przekrzyczeć resztę. - Wiecie, czym różni się Didl od frytki?
Bożeeee, to nie może być dobre.
Zasłoniłem dłonią twarz i udawałem, że mnie nie ma. Spłonę ze wstydu, jak nic.
- Frytkę się soli, a Didla się pieprzy. Choć wróć, Didl, czy ty przypadkiem nie jesteś prawiczkiem?
Wybuch głośnego śmiechu. Chyba się obrażę, tupnę nogą i pójdę do domu, by w samotności pić piwo i objadać się prawie żywymi resztkami pizzy.
- Zabawne. - Burknąłem.
Siedzą tu od zaledwie pięciu minut, a ja już mam ochotę ich wykastrować i wystrzelić na Marsa. Koch nic nie wspomniał o tym, że oni też mają przyjść, menda jedna. Wszyscy są przeciwko mnie, a ja przecież nic nie zrobiłem. Jestem tylko malutką kulką smutku o - może - nieco za wysokim stężeniu nieszczęśliwych myśli i jeszcze bardziej nieszczęśliwych uczuć.
Dogasiłem niedopałek fajki w papierośnicy, po czym rozparłem się wygodniej na sofie, próbując sprawiać wrażenie kogoś, kogo pewność siebie onieśmiela wszystkich wokół. U Gregora ten trik zawsze się sprawdzał. Może dlatego, że on pewność siebie ma w genach? Nieważne. Muszę tylko sprawiać wrażenie, że żarty kumpli spływają po mnie jak po kaczce, a dadzą mi spokój.
O dziwo, mój plan podziałał! Chłopaki dali mi spokój. Żartowaliśmy sobie, piliśmy, plotkowaliśmy o działaczach Austriackiego Związku Narciarskiego, piliśmy, obgadywaliśmy Kuttina, piliśmy. I piliśmy. Dużo. Normalnie helikopter w głowie, brak koordynacji psychiczno-ruchowej i to poczucie, że jest się królem flirtu. Znacie to uczucie, nie? Człowiek podchodzi wtedy to, dajmy na to, takiej blondi nieco 20+ ubranej w kusą sukienkę, nonszalancko opiera się o ścianę gdzieś ponad jej ramieniem i mówi:
- Coś mi wpadło w oko. To chyba ty.
Czy rzuca innym, równie żenującym tekstem.
Blondi śmieje się nieco zirytowana, ale podejmuje dialog. Więc gawędzicie, a wasza rozmowa opiera się przeważnie na gapieniu się w jej dekolt. Potem stawiasz jej drinka, zapraszasz do tańca (kto  by nie chciał tańczyć do Led Zepeplin?) i jakoś leci.
- Ja już nie chcę się tak upijać. - Powiedziałem do Kocha, gdy poczułem, że przesadziłem.
A potem... potem film mi się urwał.
***
Bałem się otworzyć oczy. Wiedziałem, że jak tylko się podniosę, nieziemski ból przeszyje moje ciało, a głowa eksploduje, brudząc niedawno co pomalowaną ścianę (!) kawałkami mojego mózgu (zakładając, że go posiadam, bo po tym, ile wczoraj wypiłem, śmiem w to wątpić). Więc leżałem przez chwilę z przymkniętymi oczami, analizując wczorajszą noc. Chyba nic głupiego nie zrobiłem, co napawało dumą moje małe serduszko. Żadnych tańców na stole, żadnego śpiewania piosenek z kreskówek, nic, nada. Dobrze być grzecznym chłopcem.
Wtedy coś uderzyło mnie w plecy.
Niepewnie przekręciłem się i zamarłem.
W moim łóżku ktoś leżał!
Kobieta.
NAGA!!!
Scheisse, kurfa pierdolona.
Ein euro do słoiczka.
Spanikowałem i jak oparzony zerwałem się z łóżka. Do świnki jego mać, też byłem goły!
Szybko złapałem swoje bokserki (zawieszone o lampkę nocną, borze zielony) i z prędkością światła wypadłem ze swojej sypialni. Znowu zamarłem. Chyba urządziliśmy sobie w moim mieszkaniu jakieś after party. Moi kumple spali na podłodze w salonie, jedynie Koch jak człowiek leżał na kanapie. Gdy nieśpiący już Kraft, zobaczył moje zdezorientowanie, oznajmił, że Fettner śpi w wannie, więc lepiej by było, gdybym jeszcze nie szedł siusiu.
Co tu się wczoraj działo?!
Obudziłem ich wszystkich, niech cierpią razem ze mną, chociaż fizycznie, po czym zapytałem się ich jak najbardziej spokojnym tonem:
- Co, u Apolla ciężkiego, robi w moim łóżku naga kobieta???

**************


7 komentarzy:

  1. Didl jest tak pociesznym, nieogarniętym życiowo stworzeniem, że po prostu nie da się go nie lubić. Do tego trochę mroczno-tajemniczego Kocha i reszta austriackiej drużyny, zdecydowanie to kupuję <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu się do jasnego Apolla wydarzyło?! Jestem po prostu w szoku! Że niby Didl wyrwał laskę i od razu poszedł z nią do łóżka??? Nawet nie zdziwiłabym się, gdyby Austria Team na czele z Kochem wpakowali mu ją samą do łóżka... Czyli After Party było mocne...
    Nie no, a tak na poważnie to kolejny mistrzowski rozdział. Kocham Twoje blogi! Wszystkie bez wyjątku!!!
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy... I odpowiedź na końcowe pytanie Didla.
    Pozdrawiam i życzę ogromnej ilości weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jak już Ci napisałam na ćwierkaczu - popłakuniałam się ze śmiechu. I nie mam pojęcia, jak potraktujesz to, co za chwilę napiszę, ale... Cam, siedzenie w głowie Didla wychodzi Ci wspaniale. Podziwiam, gdyż sztuka to niełatwa, a gorzej byłoby tylko wtedy, gdybyś próbowała zająć się narracją oczami Tuma, albo... Vilberga. O Boże.
    No ale cóż! Pierwszy raz zapiałam, gdy wyobraziłam sobie Didla palącego papierosy. +1 do animuszu i badassowości. Taki rebelek z tego Didla!
    Drugi raz... Gdy pojawił się Fettnero z tekstem "W górę biusty, bo nadchodzi dzień rozpusty!" Manu, błagam. XD
    A trzeci... No cóż, scena końcowa. Czyżby nasz mały Didi został... mężczyzną?! O matko, nie, znów padłam.
    A co robi naga kobieta w łóżku Didla? Cóż. Pewnie leży i zastanawia się, co za debil wydziera mordę z samego rana. O rajku. :D
    Kocham to tak bardzo! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapach rozpusty w powietrzu, prawie jak u mnie w starych, onetowych czasach :')
    No cóż, jak się Kochi za coś bierze, to po całości. Upili Didla. I to konkretnie go upili.
    Biedny Kartofelek, z nagą kobietą w łóżku. I nie wie, dlaczego.
    Ja bym osobiście obstawiała, że Fettner kobieciarz ma w tym jakiś swój udział. Oby tylko nie zniszczył Didlowej wanny.
    I generalnie to kocham, uwielbiam, wielbię na klęczkach i raduje się moje serduszko jak Nudelnik sobie skacze radośnie:)
    Grin [hurt-her-again]

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział kiedy kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham Dietharta w Twoim wykonaniu, co czego to doszło... XD

    OdpowiedzUsuń