wtorek, 5 stycznia 2016

cztery; urwany film


we are rivers in the night
i go left and you go right

- Co może robić w twoim łóżku naga kobieta? Hehe.
- Chyba dałeś wczoraj do pieca!
- Dobra była?
- Kto by pomyślał, że ty...
Typowa sytuacja, chłopcy śmieją się ze mnie, a ja tylko stoję na środku pokoju bezradny i czerwony. Niezbyt fajnie jest żałować czegoś, czego się nie pamięta. Dlaczego ja, do cholery! To wszystko przez alkohol, jak Pointnera kocham, ja już nie piję. Nigdy! Nie ma takiej siły, która zmusi mnie do napicia się czegokolwiek z procentami. Nie chcę już niczego odpierdalać i jeszcze tego nie pamiętać. Cholerna czarna dziura.
Z westchnięciem usiadłem na kanapie i schowałem w dłoniach twarz. Co za wstyd!
- Ogier, grr!
- Możecie przymknąć japy? - warknąłem. - Litości! I wody.
O dziwo, Kraft podał mi butelkę mineralnej. A niech mu Bóg w dzieciach wynagrodzi, bo suszy mnie, jakbym nie pił od miesięcy.
Masakra.
- Przeanalizujmy sytuację. Na spokojnie - zaproponował Koch.
Doceniłby jego chęć pomocy, gdyby nie fakt, że w jego oczach wyraźnie rysowała się kpina. Dla niego moje zawstydzenie było czymś śmiesznym i godnym pożałowania. W końcu dla takiego playboya, jakim Koch był (podkreślam był, bo od kiedy się ustatkował, przestał wskakiwać laskom do łóżek), przygodny seks był chlebem powszednim. Jakkolwiek to brzmi.
Wziąłem głęboki oddech.
- Okej.
- Więc po pierwsze, upiłeś się tak samo, jak Doris.
- Jak kto?
Chłopaki, jak na komendę, przewrócili oczami. Od kiedy oni tacy zgodni?
- Laska z twojej sypialni - wyjaśnili.
- Ach tak.
Jeśli przedtem byłem czerwony, to teraz musiałem być purpurowy. Pewnie coś podobnego, jak odcień twarzy Hofera, gdy ten - podczas jakieś oficjalnej kolacji - zakrztusił się chrząstką. Cóż, w tym kolorze raczej nikomu nie jest do twarzy.
Ale żeby nie pamiętać imienia dziewczyny, z którą się rozmnażało, wirklich Thomas?
Mam nadzieję, że, ekhm,  Doris była bardziej ogarnięta niż ja i pamiętała o jakimś zabezpieczeniu. Nie chciałbym mieć małych Didlątek powstałych wskutek pijackiej imprezy, dziwnej desperacji i chęci zapomnienia o kimś ważnym.
- O dziwo, Doris poleciała na tekst, jak to leciało? A tak... Twoja sukienka pasuje do mojej pościeli - Martin już otwarcie okazywał swoją drwinę.
A ja coraz bardziej purpurowiałem. Kurczaczki, chyba wyszedłem z wprawy, jeśli chodzi o bajerowanie lasek, skoro rzucałem wczoraj takimi sucharami.
- I na gadanie o Muminkach - dopowiedział Kraft.
- Życiorys Pointnera.
- Oraz na śpiewanie Danza Kuduro.
- Przecież fajna piosenka, co chcecie - burknąłem.
Jedyne, co chciałem to zapaść się pod ziemię. Albo chociaż zakopać się pod kołdrą wstydu i nie wychodzić spod niej przez najbliższych dwadzieścia lat. Szkopuł tkwił jednak w tym, że w mojej kołdrze już ktoś się zakopał.
Ach. Błędne koło. Lajk.
- Wymieniliście kilka litrów płynów ustrojowych - podjął swoją opowieść Koch. - A gdy zbieraliśmy cię ze stołu, uparłeś się, że Doris ma z nami wracać. Więc ją wzięliśmy.
- Po czym postanowiliście zrobić z mojego salonu austriackie MO? - Zauważyłem cierpko, wymownie spoglądając na burdel wokół. Puszki po piwie, opakowania po pizzy, pusta flaszka mojego Jacka trzymanego na specjalną okazję (!!!) to tylko ułamek rzeczy, które przykrywały podłogę.
- Sorry, ale sam zaproponowałeś, by trochę potańczyć. I pograć w playstation.
- A gdy przegrałeś, to pociągnąłeś Doris do sypialni i tyle cię widzieliśmy.
- Więc jak późniejsze wrażenia, co kowboju?
Rozpacz, ból i łzy. Nie tak wyobrażałem sobie życie singla. Chcę do Anny, naprawdę. Z nią było tak... lepiej. I nawet nie przeszkadzało mi, gdy leżała naga w mojej sypialni.
Stoczyłem się na dno, naprawdę. Moi rodzice bez wątpienia nie byliby dumni ze swojego pierworodnego, ja zresztą też dumą nie pałam. Wciąż nie rozumiem, jak mogłem doprowadzić się do takiego stanu, stracić kontrolę i... Ouł.
Przespałem się z nieznajomą kobietą.
Po prostu się puściłem.
Jaki wstyd!
Jak ja teraz spojrzę w oczy tej całej Doris, Annie, sobie???
- Trafiło się ślepej kurze ziarno. Taka extra laska, a poleciała na koński ryj Didla.
- Noo, gust to ona ma słaby. Powinna wybrać mnie, w końcu to ja jestem pierwszą twarzą Austria Team.
- Zamknij się, masz Sandrę.
- To nie znaczy, że laski mają przestać na mnie lecieć.
- Przespałbyś się z Doris?
- Wystarczy, że Diethart to zrobił.
Ha ha ha, jacy oni zabawni, nic tylko usiąść z miską popcornu i śmiać się do wieczora z ich inteligentnych żarcików. Buraki.
- Chyba za bardzo wierzycie w swojego kolegę.
Odwróciłem głowę, momentalnie paląc cegłę (znowu!). Doris nonszalancko opierała się o futrynę drzwi prowadzących do sypialni, ubrana jedynie w mój sięgający jej do połowy ud t-shirt z Pikachu. Od razu przestałem ją lubić. Jak mogła założyć moją ulubioną koszulkę! Nawet Annie kazałem trzymać się od niej z daleko, w obawie przed tym, że zniszczy się o wiele za szybko. Ba, ja sam ubierałem ją jedynie na specjalnie okazje, jakimi były zloty fanów Pokemonów, potupajki po konkursach w Planicy i ślub mojego przyjaciela. Nawet w testamencie zaznaczyłem, że chcę zostać w niej pochowany.
W każdym razie Doris uśmiechała się kpiąco w moją stronę. Jeszcze nigdy nie modliłem się równie gorąco o trzęsienie ziemi, jak w tamtej chwili!
- A co? Nie dał rady?
Doris tylko prychnęła głośno, po czym (uwodzicielsko kręcąc biodrami - chłopaki prawie padli!) przeszła przez pokój, usiadła na sofie i, sięgnąwszy po kilka ciastek leżących na stoliku, puściła do mnie oczka.
Co to, na łysinę Asikainena, miało znaczyć?
- Zdążył rozebrać mnie i siebie, po czym padł na łóżko jak długi. Usnął na samym początku akcji, biedaczek.
Czerwieńszym nie da rady być, naprawdę.
Nie wiedziałem, czy mam się cieszyć (żadnego przygodnego seksu, alleluja!) czy zawstydzić się jeszcze bardziej (co ze mnie za samiec, skoro nie potrafię nawet przelecieć chętnej panienki?). Ale kamień spadł z mojego serca z potężnym hukiem. Co prawda, kumple będą naśmiewać się ze mnie jeszcze przez miesiące, ale przynajmniej miałem czyste sumienie, a moje morale zostały względnie uratowane.
Zdusiłem w sobie chęć wyrażenia mojej szczęśliwości. Jeszcze oberwałbym od Doris, wiecie jakie są kobiety.
Podczas, gdy chłopaki i Doris śmiali się z mojej niemocy, ja - wręcz cały w skowronkach - udałem się do kuchni i postanowiłem zrobić dla tej hołoty tosty z wszystkiego, co znalazłem w lodówce.
Jeśli coś uświadomiła mi ta noc to tylko to, że Anna wciąż jest jedyną kobietą w moim życiu.
Scheisse.

********

takie małe pocieszenie po nieudanych kwalkach Didla.
i zapraszam do psychicznych Niemiaszków, hallo: german--psycho.blogspot.com


8 komentarzy:

  1. Didl ty pierdoło cholerna.
    Znaczy no dobrze w sumie, pozostał wierny swojej Annie i swoim przekonaniom. Co prawda trochę niechcący, bo za wcześnie odpadł, ale zawsze.
    Słaba głowa, biedny, pierdołowaty Didl. Chłopaki mu nie dadzą o tym szybko zapomnieć, oj nie. Chociaż w sumie im się nie dziwię, no bo proszę, usnął jak tylko rozebrał siebie i Doris. (Doris, płaczę, to imię mnie tak strasznie śmieszy:D)
    I wiesz, tak standardowo, czapki z głów, biję pokłony, uwielbiam Twoje pisanie i Ciebie♥
    Grin. [hurt-her-again]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach... Cały Didl - niezdara jedna. Upija się, przegrywa na playstation, a potem nooo... Wiadomo co powinno się wydarzyć, ale Wieprzek to jest jednak nieprzewidywalny! No więc Anna nadal jest na pierwszym miejscu w jego świńskim serduszku... To może nawet dobrze...? No nic, dzisiaj jakoś nie mam siły na komentowanie bo wygrał ten... Słoweński cymbał i pokonał MOJEGO Sevika, Michiego, Kraftera i całą resztę!!! Powiedzieć, że za nim nie przepadam to mało powiedzieć...
    Liczę szybko na nexta <3
    Mroźne (:/)pozdrowienia z Przyszo, kochana ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcę pójść na imprezę z Twoimi Austriakami. Może niekoniecznie w roli takiej Doris, ale... Byłoby śmiesznie. Hm. A gdyby ich tak kiedyś uprowadzić? Nie w Zako, bo nie będzie Grzesia i pewnie samego głównego sprawcy zamieszania zabraknie (kto zapomni skoczyć?!), ale kiedyś...
    Anyway, trzymam się zdania, że Didl to największa ciapa i niezdara, jaka kiedykolwiek stąpała po tym świecie, albo przynajmniej w tym skocznym. I z jednej strony biedulek mnie rozczula, ale z drugiej sprawia, że herba ulatuje mi nosem, bo atakuje mnie mocno śmiesznymi akcjami ze swojego życia (a jego kumple wcale nie są mądrzejsi!).
    No nic. Odetchnęliśmy, Didl nie stracił dziewictwa.
    I aż boję się pomyśleć, co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mein Gott, Didl. To w zasadzie mógłby być cały komentarz do tego opowiadania. Ale jest jeszcze Koch, to już wymaga paru słów więcej. Ten człowiek jest naprawdę z piekła rodem i jakąś dziwną grozę w ludziach budzi. Kucyk, skoki w piżamie i tak dalej. A tutaj rolę eksperta dostał. Zresztą cała austriacka banda taka stateczna, sparowana, tylko biedny świniaczek ma problemy sercowe. A tutaj jeden wielki śmiech z mojej strony, to chyba nieładnie, co? W końcu to porządny człowiek jest. I nawet jak pijany to wierny, a to się ceni.
    Trochę się boję tego, co Ty tu jeszcze wymyślisz. Ale czekam niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń